it IT af AF ar AR hy HY zh-CN ZH-CN en EN tl TL fr FR de DE iw IW ja JA pl PL pt PT ro RO ru RU es ES sw SW

Matki Anny Marii Canopi osb

Jezus „wiedział, co jest w człowieku” (J 2). Tym stwierdzeniem kończy się drugi rozdział Ewangelii według Jana. I od razu otwiera się rozdział trzeci spotkaniem Jezusa z „człowiekiem imieniem Nikodem”, przywódcą przywódców żydowskich, nauczycielem Izraela, ale przede wszystkim postacią, która żyje trochę w każdym z nas: człowiekiem właśnie z pytaniami o sens życia, poszukiwacz Boga, żebrak. 

Członek Sanhedrynu Nikodem studiuje Pismo Święte i żyje w oczekiwaniu na Mesjasza. Kiedy słyszy o Jezusie, o cudach, których dokonuje, o jego autorytatywnym nauczaniu, coś go przyciąga, ale wydaje się też, że coś go powstrzymuje; wciąż jest w ciemności, ale tęskni za światłem; jest spragniony prawdy, ale może podobnie jak inni Żydzi myśli też: „Ten rabin pochodzi z Galilei, jest synem cieśli…”. Dlatego wykorzystuje ciemność nocy, aby udać się do Jezusa: chce się tego dowiedzieć osobiście, ale w tajemnicy. Znajdując się z nim twarzą w twarz, bez wahania prosi go o ujawnienie swojej tożsamości, jakby chciał powiedzieć: «Twoje dzieła mówią, że jesteś posłany przez Boga, ale kim naprawdę jesteś? Czy naprawdę jesteś tym, na którego czekamy?”. Jak zwykle Jezus nie odpowiada na to pytanie bezpośrednio, ale zaprasza do skoku jakościowego, do radykalnego nawrócenia: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam, jeśli się ktoś nie narodzi z góry, nie może ujrzeć królestwa Bożego” (w. 3). ). Tymi słowami Jezus przenika serce Nikodema i przyciąga go do siebie. Istotnie od tego momentu Nikodem nie opuszcza już Jezusa, ale podąża za Nim aż do końca, aż wraz z Józefem z Arymatei umożliwią mu godny pochówek z dużą ilością drogocennych perfum, niemal powtarzając gest Marii z Betanii.

Odpowiadając na to pytanie, Jezus objawia się jako Ten, który przyszedł, aby otworzyć drzwi królestwa Bożego, ale aby do niego wejść, trzeba narodzić się z góry: «Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam, jeśli się kto nie narodzi z góry, ujrzeć królestwo Boże” (w. 3). Mroczne słowa dla Nikodema, który myśli o naturalnym porodzie; dlatego z prostotą i szczerością zadaje Jezusowi kolejne paradoksalne pytanie: «Jak człowiek może się narodzić, gdy jest stary? Czy mógłby po raz drugi wejść do łona swojej matki i narodzić się na nowo?” (w. 4). A Jezus cierpliwie wyjaśnia, że ​​są to narodziny duchowe, a nie fizyczne, narodziny z Ducha, które mogą nastąpić zawsze i dla każdego, o ile przyjmiemy Ducha, którego przyjście jest tajemnicze, jest jak wiatr, który wieje tam, gdzie wieje. pragnie, które przychodzi nagle i zabiera cię tam, gdzie nie wiesz... Nikodem wciąż usiłuje zrozumieć, uciec od swojej racjonalnej logiki, wejść w paradoksalną logikę wiary i życia nadprzyrodzonego; więc odpowiada ponownie: «Jak to się mogło stać?» (w. 9).

To pytanie przypomina pytanie, które Maryja zadała aniołowi, który oznajmił jej macierzyństwo: „Jak to będzie?” (Łk 1)”. Jednak na słowa anioła Maryja natychmiast odpowiada: „Oto jestem!”: bez zrozumienia ufa. W wierze mówi Bogu tak bez warunków, bo wierzy, że Bóg jest Bogiem i że wszystko, co od Niego pochodzi, jest prawdziwe i święte, i to On sam czyni niemożliwe możliwym.

Nikodem natomiast wydaje się niezdolny do tego skoku, bo wciąż tkwi w literze Pisma Świętego, nie jest jeszcze oświecony przez Ducha, nie wszedł jeszcze do światła. Nikodem przyszedł do Jezusa w nocy: ta noc jest także symbolem ciemności w jego sercu; ten, który bada Pisma, ale nie ma jeszcze światła, aby je urzeczywistnić w Jezusie, który stoi przed nim. Ale Jezus jest Światłem, które chce wejść do jego serca, aby noc stała się dniem. Nikodem idzie do Jezusa, ale to sam Jezus puka do drzwi jego serca. W ich dialogu wypełnia się to, co jest napisane w Prologu: 

«Prawdziwa światłość przyszła na świat,

ten, który oświeca każdego człowieka [...]

Przybył do swoich,

a jego własne go nie przyjęły.

Ale tym, którzy go przyjęli

dał moc, aby się stali dziećmi Bożymi” (J 1, 9.11-12).

Komentując spotkanie Jezusa z Nikodemem, Romano Guardini pisze: «Naprawdę możemy uczynić problem Nikodema naszym własnym! Cóż za nostalgia w tym pytaniu! Oto Chrystus; odzwierciedla pełnię Boga. Oto jestem zamknięty w sobie. Jak się tam dostać? Tylko przeze mnie? Jak mieć udział w tym, czym jest Jezus? Jezus odpowiada: „Nie od ciebie. Porzuć odniesienia do siebie; porzuć kryterium własnych poglądów” (Pan, ok. XII).

Musimy stać się biedni i pokorni przed Bogiem, słuchając Jego Słowa wolnym duchem, pozwalając, aby ono nas przeniknęło, bo jest światłem i pokojem. W swoim ubóstwie człowiek musi mieć odwagę wznieść swój krzyk i przywołać Ducha: «Panie, weź mnie, nie wiem, jak dać siebie; ześlij swojego Ducha, aby mnie przemienił; daj mi nowe serce, serce zdolne do kochania, serce zdolne do poznania i pragnienia rzeczy niebieskich, rzeczy nadprzyrodzonych, a nie tylko zatrzymywania się na rzeczywistości materialnej.

To poddanie się nie jest łatwe, ale trzeba naprawdę być dziećmi Bożymi, dziećmi światłości. 

«Być chrześcijaninem – mówi Romano Guardini – oznacza udać się do Chrystusa na słowo Chrystusa, powierzyć się Jemu [...], ponieważ narodzenie się z Boga jest zasadą, która ma być urzeczywistniana stopniowo przez całe życie»

Nigdy nie jest się „doskonałym”, całkowicie spełnionym chrześcijaninem; jest w nas zarodek, który musi się rozwinąć, abyśmy byli w pełni chrześcijanami, ale potrzeba na to całego życia... Jesteśmy już ochrzczeni, jesteśmy już chrześcijanami, ale zawsze musimy nadal rodzić się z Boga; jesteśmy już dziećmi – ale jak mówi sam Jan – tego, czym w pełni będziemy, jeszcze nie widać (por. 1 J 3), zobaczymy to w chwili śmierci, gdy dopełni się czas duchowych narodzin i narodzimy się w pełni do światła życia wiecznego.

Nikodem z pewnością poszedł tą drogą: znajdujemy go bowiem w spisku przeciwko Jezusowi, gdzie jego interwencja uniemożliwia jego aresztowanie i zabicie (por. J 7, 51-52) i znajdujemy go przede wszystkim na Kalwarii, ponieważ nie był zgorszony Krzyżem. Od pierwszego spotkania z Jezusem Nikodem zmartwychwstał wewnętrznie; dlatego nie możemy Go nazywać tylko „tym, który poszedł w nocy”, ale także „tym, który przyszedł do światła”, ponieważ wierzył w miłość, wierzył, że „Bóg tak bardzo umiłował świat, że dał jednorodzonego Synu, bo kto w Niego wierzy, niech się nie zgubi, ale ma życie wieczne” (J 3,16). I o nim można powiedzieć: „Kto postępuje zgodnie z prawdą, zbliża się do światła, aby było jasne, że dzieła jego dokonały się w Bogu” (w. 21).

Tak jak Nikodem przeszedł z nocy do światła i wykonał ten wielkoduszny gest w chwili pogrzebu Jezusa – a z pewnością wiele innych później – tak i my powinniśmy pragnąć opuścić noc, udać się do światła, którym jest Chrystus, zawierzyć się do Niego, abyśmy uwierzyli we wszechmoc miłości, ponieważ Ojciec dał nam Syna z szaleństwa swojej miłości, która może i chce uczynić wszystko dla naszego zbawienia.

Czerpiąc natchnienie z tej sekretnej rozmowy Nikodema z Jezusem, modlimy się:

Pan Jezus,

my też przyjdziemy cię szukać

w noc, w której się zgubił

naszą słabą wiarę.

My także, podobnie jak Nikodem,

zadajemy Ci wiele pytań

i powoli rozumiemy Twoje odpowiedzi,

ponieważ myślimy o sprawach ziemskich,

podczas gdy ty mówisz o tych z Nieba.

Jezu, prawdziwy Mistrzu, 

jak możemy narodzić się na nowo

my, którzy starzejemy się w grzechu

i widzimy, jak oddalamy się od życia?

Oto odpowiadasz nam, tchnąc na nas

tchnienie Twojego życia jako Zmartwychwstałego,

wiatr odnawiającego Ducha,

i zaczynamy rodzić się na nowo,

wierząc w bezgraniczną miłość Ojca

który dał ci cenę okupu,

zaczynamy się odradzać, widząc, 

poza ciemnością śmierci,

nasze przeznaczenie chwały

w niesłabnącym świetle Twojego Królestwa

Amen.