«Ile matek wylewa dziś łzy, jak św. Monika, aby ich dzieci powróciły do Chrystusa! Nie traćcie nadziei w łaskę Bożą! Te słowa wygłosił papież Franciszek na Twitterze w dziewięciu językach. Jest to rodzaj miłości matki do dziecka, daru i solidarności, które są mu bardzo drogie. Miłość trzewna, którą Papież wspomina w dniu, w którym Kościół wspomina św. Monikę, matkę św. Augustyna.
W ostatnich tygodniach gazeta Avvenire poświęciła dużo miejsca debacie na temat zakończenia życia, odnosząc się do dyskusji nad ustawą o oświadczeniach o wcześniejszym leczeniu, Dat. Z uwagą i niepokojem śledziłem debatę. Tak, drżenie, ponieważ dla osób pracujących w służbie zdrowia ta ustawa jest długo oczekiwana. Oczywiście nie wierzę, że prawo może uśmierzyć wszystkie problemy sumienia w indywidualnych przypadkach, z którymi spotykamy się na co dzień, ale przynajmniej może nas ukierunkować i wesprzeć w niektórych trudnych decyzjach.
Po raz kolejny historie ludzkie, o wielkim cierpieniu i bólu, konfrontują nas z ważnymi refleksjami na temat wartości życia i jego sensu, tego, dlaczego decydujemy się podążać określonymi ścieżkami. Kiedy dotknie Cię choroba, poważna niepełnosprawność, cokolwiek by to nie było, na pierwszy rzut oka wydaje się niemożliwe, jeśli nie bezsensowne, łączenie tego z pojęciem zdrowia. Tym bardziej, jeśli mamy do czynienia z rzadkimi chorobami, które są mało znane i na które obecnie nie są znane skuteczne metody leczenia, lub z patologią onkologiczną, która nie jest ani chemiowrażliwa, ani radiowrażliwa, a nawet nieodpowiednia do podejścia chirurgicznego.
Po raz kolejny historie ludzkie, o wielkim cierpieniu i bólu, konfrontują nas z ważnymi refleksjami na temat wartości życia i jego sensu, tego, dlaczego decydujemy się podążać określonymi ścieżkami. Kiedy dotknie Cię choroba, poważna niepełnosprawność, cokolwiek by to nie było, na pierwszy rzut oka wydaje się niemożliwe, jeśli nie bezsensowne, łączenie tego z pojęciem zdrowia. Tym bardziej, jeśli mamy do czynienia z rzadkimi chorobami, które są mało znane i na które obecnie nie są znane skuteczne metody leczenia, lub z patologią onkologiczną, która nie jest ani chemiowrażliwa, ani radiowrażliwa, a nawet nieodpowiednia do podejścia chirurgicznego.
autorstwa Grazielli Fons
Dni naszego życia płyną rzeką płynącą ku dolinie, albo możemy je porównać do bloku czeków, który możemy wydawać na co chcemy, ale ten ostatni ma już wybite imię odbiorcy: Bóg Jest to opłata dla Dawcy Życia.
Don Guanella zaoferował swoją pracę w związku z trzęsieniem ziemi w Mesynie w 1908 roku. W związku z trzęsieniem ziemi na Marsicy, które miało miejsce 15 stycznia 1915 r. w rejonie Avezzano, ks. Guanella osobiście udał się na pomoc ofiarom trzęsienia ziemi, a przede wszystkim wraz z ks. Bacciarinim, obecnym w miejscach spustoszenia, zorganizował pomoc na miejscu i gościł w swoim domu domy Roma Trionfale i San Pancrazio setki uchodźców, zwłaszcza osób starszych i sierot. W Ferentino utworzono także wyspę dobrobytu, gdzie dziesiątki ofiar trzęsienia ziemi mogło znaleźć pomoc materialną i moralną. Straszliwe doświadczenie trzęsienia ziemi jest dramatyczne, ponieważ jest odwróceniem życia.
Don Guanella poszedł dalej niż św. Franciszek, powiedział, że śmierć jest nie tylko związana z nami jak siostra, ale jest matką życia.
To właśnie miarą tej matki powinniśmy mierzyć kroki życia. Niedawno papież Franciszek mianował ks. Vincenzo Paglia, prezes Papieskiej Akademii Życia. Czułe echo „siostrzanej śmierci” natychmiast odbiło się echem w sercu prezesa Akademii Życia, który wydał tom poświęcony godności życia i umierania.
Nieprzyjemnym zjawiskiem, które coraz bardziej się rozprzestrzenia, jest brak szacunku dla osób starszych. Najlepszym sposobem zapobiegania nadużyciom i złemu traktowaniu jest najprawdopodobniej inwestowanie w kulturę, poruszającą temat wartości, jaką przypisujemy ludziom w ogóle, w tym na poziomie społecznym.
Myślę, że powinniśmy zacząć od nowa, wychodząc od założenia, że osoby starsze nadal mają w dzisiejszych czasach dużą „wartość” społeczną. Społeczeństwo i instytucje coraz bardziej skupiają swoją uwagę na innych grupach wiekowych, co jest godne pochwały. Jednakże osoby starsze należy ponownie powszechnie uznać za istotny element społeczeństwa. Z tej platformy wspólnych wartości mogą następnie powstać polityki opieki społecznej i inwestycje publiczne.
Kiedy mówimy o kimś, że jest „dżentelmenem”, chcemy podkreślić ten zespół ludzkich cnót, które czynią jego życie pozytywnym. Błogosławiony kardynał John Henry Newman, opisując kwalifikacje dżentelmena, powiedział: „Bycie dżentelmenem oznacza okazywanie szacunku innym, jest to równoznaczne z kochaniem bliźniego jak siebie samego”. W życiu każdego z nas spotkaliśmy ludzi, mężczyzn i kobiety, zasługujących na tę definicję.
Z pewnością możemy przypisać plebiscyt w sprawie tego certyfikatu Ks. Vincenzo Savio, biskupowi Belluno-Feltre, który odbył się 31 marca 2004 r. w wieku pięćdziesięciu dziewięciu lat. Jego młody wiek, ale przede wszystkim świadectwo entuzjastycznej gorliwości apostolskiej wzbudziły chór sympatii w ciągu tych kilku lat, podczas których był biskupem diecezji Belluno-Feltre. Dlaczego o tym piszemy? Ponieważ Don Vincenzo, jak sam siebie nazywał biskupem, w ostatnich tygodniach swojej śmiertelnej choroby chciał, aby drzwi rezydencji arcybiskupiej zostały otwarte, aby jego diecezje mogły go „pożegnać”, a tym samym „oddać go Bogu „, aż do chwili jego śmierci. Licznie uczestniczyli w wydarzeniach związanych z jego zdrowiem, przede wszystkim ze względu na korzystną i zachęcającą perspektywę duszpasterską, którą rozbudził w ciągu trzech lat swojej misji biskupiej.
Od poprzedniego numeru naszego magazynu ks. Giovanni Cucci zaczął zajmować się nowym tematem niesienia pomocy, towarzyszenia nam w „przestrzeni kruchości”, która w każdym razie dotyczy ludzkiej egzystencji. Jako wstęp do tomu „Zamieszkiwanie przestrzeni kruchości. Oltre aculture dell'homo infirmus” (wyd. Ancora, 16,00 euro) relacjonuje dialog sceny z filmu słynnego reżysera Woody’ego Allena, który oddajemy do dyspozycji czytelników. Naszym pragnieniem jest próba zaoferowania łodzi ratunkowej dla naszego fizycznego dyskomfortu, aby rozpalić iskrę nadziei.
To naprawdę dziwne, że wśród lawiny przydatnej i bezużytecznej wiedzy, którą gromadzimy przez całe życie, nie uwzględnia się tej: nauki umierania. Współczesność uczyniła ze śmierci swoje tabu, najbardziej przerażające i ukryte, i pozostawia nas całkowicie nieprzygotowanymi na stawienie czoła naturalności, z jaką życie ją przyjmuje. Śmierć jawi się jako przerwa, zakaz używania języka bardziej niestosownego niż głupota, ból, który należy przeżywać w tajemnicy, ingerencja, której nigdy, ani razu nie bierzemy pod uwagę. Nie wiemy, co powiedzieć o śmierci i co myśleć. To naprawdę ogromny niedobór.
Ewangeliczna strona Błogosławieństw to nie tylko opis sposobu bycia szczęśliwym w życiu, ale uznanie, że w świecie głoszenie Błogosławieństw jest ciałem historii ludzkości. Mieszkają już wśród nas ludzie czystego serca, miłosierni, którzy opłakują straszne trudy życia, przedwczesną utratę bliskich.
Nawet niezaprzeczalne trudy życia małżeńskiego, podtrzymywanego siłą i wytrwałością, już ujawniają szereg humanizmu stale w pąkach, czekającego na rozkwitnięcie na pieśń błogosławieństw. Jednym ze składników, aby móc wyśpiewywać błogość, jest modlitwa.
Ból dzieci jest skałą, o którą rozbija się nasz gniew w obliczu zła w świecie, w którym dzieci są niewinnymi ofiarami. Wtargnięcie Jezusa w życie ludzkości zburzyło całą ludzką logikę, a tam, gdzie Jezus spotkał swoją haniebną śmierć, zajaśniało światło nadziei. Jeśli czułość Boga w sercu Jezusa zwyciężyła nad ludzkim egoizmem, wówczas mamy prawo patrzeć w przyszłość rozświetloną nadzieją. Jest to nadzieja, która kształtuje się na krętych drogach życia. Siłownia, w której wytwarzana jest ta boska plazma, dar od Boga życia, to rodzina. Papież Franciszek powiedział, że „rodzina zawsze była najbliższym „szpitalem”. To matka, ojciec, bracia, siostry, babcie zapewniają opiekę i pomagają wyzdrowieć.” Jezus stał się jednym z nas, aby poznać ciężar cierpienia i dać wiarę Jego słowu pocieszenia; w istocie: «Żadne słowo nie może być wiarygodne, jeśli nie wiemy, jak zamieszkiwać miejsca cierpienia».
Wiara nie tylko inspiruje wyobraźnię artysty, ale działa i kształtuje jego życie. Ta refleksja jest widoczna w dziełach artystycznych Michała Anioła, a zwłaszcza w trzech wyrzeźbionych przez niego „Pietach”. W wieku dwudziestu czterech lat wyrzeźbił „Pietę”, najbardziej znaną, „Pietę” par Excellence, którą podziwiamy w Bazylice św. Piotra w Rzymie. To hymn na cześć miłości młodej matki, która w dramatyczny sposób traci dziecko. Hymn wiary i rezygnacji. Z biegiem lat dramat umierania uderza w artystyczną duszę florenckiego artysty, a śmierć pojawia się w „Piecie”. Rzeźby trzech „Piet” mają niemal prywatną trasę w życiu artysty. W wieku dwudziestu czterech lat wyrzeźbił wspaniałe piękno, nawet w dramacie śmierci Syna Bożego. Dwie ostatnie „piety”, ta z Muzeum Katedralnego we Florencji i Castello Sforzesco w Mediolanie, są zwierciadłem tego. jego stan umysłu jako obliczu śmierci. „Niedokończony” we Florencji, w fizjonomii Nikodema trzymającego Chrystusa, oddaje nam swój autoportret, swoją twarz. „Pieta” w Mediolanie, zwana potocznie „Pietą Rondanini”, jest ostatnim dziełem Michała Anioła. Mistrz poświęcił jej ostatnie myśli, a nawet ostatnie godziny swojego życia.