it IT af AF ar AR hy HY zh-CN ZH-CN en EN tl TL fr FR de DE iw IW ja JA pl PL pt PT ro RO ru RU es ES sw SW
×

Uwaga

JUser: :_load: Nie można załadować użytkownika o ID: 62

Wtorek, 05 kwietnia 2011, godzina 12

Rodzina Don Luigiego Guanelli

Oceń ten artykuł
(0 głosów)

przez Domenico Saginario

Dziedzictwo solidarności jego ludu dotarło do Luigiego Guanelli za pośrednictwem jego rodziny. Wchodzi w tę tkankę społeczną i komunikuje się całym swoim jestestwem, podejmuje sytuację, jest przez nią naznaczony. Aby to w pełni zrozumieć, konieczne będzie uwzględnienie jego radykalnej przynależności do ludu gór, do rodziny Guanella, a w szczególności do rodziny Pa' Lorenzo i Mammy Marii Bianchi.
Jest konsekwencja w Pa' Lorenzo, mocnym na ciele i duchu, który budzi bezpieczeństwo, stabilny i silny jak góra; i słodycz w Matce Maryi.
Don Attilio Beria prześledził syntezę różnych i uzupełniających się wpływów obojga rodziców: «...Luigi Guanella... spędził swoje niemowlęctwo i dzieciństwo kultywując szorstką ręką ojca, typową postać alpinisty tych miejsc, i przez słodką matkę, stworzenie tych, którzy żyją na ziemi, nie wychodząc z domu, niezauważeni, ale którzy napełnią nas zdumieniem, gdy będziemy czytać historię naszego świata zapisaną przez Boga. Tak słodką jak ojciec był surowy pokorna, silna od Boga, pozdrowiła u drzwi i wysłała na świat trzynaścioro dzieci, z których być może więcej niż jedno było godne czci jako święte”.

Ojciec Lorenzo

Lorenzo Guanella urodził się 2 kwietnia 1800 r. jako najstarszy z czterech braci; wychowywał się śladami ciężko pracującego ojca i był przepojony niezwykłym duchem wiary, o czym świadczą nieliczne listy, które do nas docierały z korespondencji z jego synem Tomaso juniorem. Lorenzo mieszkał w domu ojca przez długi czas, nawet po ślubie, aż do czasu, gdy za radą ojca zbudował w 1835 r. własny dom we Fraciscio, dom znany wszystkim przyjaciołom Don Guanelli.
W dniu 21 stycznia 1824 roku poślubił Marię Antoniettę Bianchi, młodszą o 6 lat, urodzoną w Samolaco, ale mieszkającą w wiosce Motta, w połowie drogi między Fraciscio i Madesimo.
Pa' Lorenzo sprawował funkcje publiczne w gminie Campodolcino przez 24 lata, jako pierwszy zastępca, a następnie burmistrz.
Wraz z rozrastaniem się rodziny pojawiła się potrzeba poszerzenia korzeni egzystencji. Pa' Lorenzo udało się kupić kilka małych pól do wypasu na równinie Gualdera. Pracował na swoich polach, a także w pewnym stopniu poświęcił się kwitnącemu wówczas handlowi w Val San Giacomo, zwłaszcza od czasu otwarcia nowej drogi Spluga w 1823 r. W miesiącach zimowych jeździł do pracy aż do okolic Bergamo jako gorzelnik brandy. W tej sztuce był poszukiwany ze względu na swoje umiejętności.
Niekwestionowana głowa rodziny, Pa' Lorenzo, jest osią koła, fundamentem, który dodając siły, spaja całą konstrukcję. Jedność jest w Nim ucieleśniona. Dom nazywa się „dom Pa' Lorenzo”. Jego autorytet jest pewny i mocny, emanuje z niego siła wychowawcza, która przez długi czas potrafi kształtować się dogłębnie, dając poczucie bezpieczeństwa i zaufania. Z takim ojcem za sobą nie ma niebezpieczeństwa, że ​​się zgubisz!
Prostość moralna sprawia, że ​​jej ścieżka jest liniowa. Pa' Lorenzo otacza szacunek i niemal cześć. Jego sylwetka wyróżniała się w oczach dzieci jako mężczyzna, owszem, o mocnym charakterze, który czasami wydawał się nawet szorstki, ale mimo to wielki był szacunek dla niego za inteligencję pełną mądrości w jego słowach, za szybkość i dobry humor jego żartów, za który oczekiwano go w męskich kręgach po Mszy św. lub Nieszporach. I tak jak był wiarygodny w swoich słowach, tak samo godny naśladowania był w swoim zachowaniu. Znamienity wieśniak, który został arcybiskupem Cosenzy, zeznał w swoim zeznaniu podczas procesu beatyfikacyjnego Ks. Luigiego: «Spotkałem ojca Sługi Bożego, którego nazywano Lorenzo, człowieka głębokiej wiary, wielkiego autorytetu i prawości , bardzo ceniony w mieście, w swoich poglądach raczej autorytarny. Nawet w jego rodzinie panował wobec niego pełen szacunku strach, a nawet więcej.” Inny świadek stwierdził: „Ojciec miał nieco rustykalny charakter, ale prowadził głębokie życie religijne”.
Ale dobrze jest także wysłuchać opinii tych, którzy mieszkali razem i otrzymali wykształcenie, a mianowicie samego Księdza Luigiego.
Opis, jaki pozostawił w swoich autobiograficznych wspomnieniach, jest naprawdę zachwycający. Zaczyna od stwierdzenia, że: «Mieszkańcy sprzed 50 lat żyli w wielkiej prostocie i praktykowali przeważnie codzienną Mszę Świętą, bardzo często przystępowali do Sakramentów Świętych, a wieczorem w każdej rodzinie odmawiali różaniec».
Na tym tle przedstawia swojego ojca.
„Główna domu, Guanella Lorenzo di Tomaso, to typ górala, który zawsze ubiera się po hiszpańsku, nawet jeśli od innych oczekuje się, że będą podążać za nową modą; o zdrowej i olśniewającej cerze (ten „krzykliwy” jest ciekawy, znak, że miał piękną karnację, z wyraźnymi śladami słońca i wiatru na jego kolorowej skórze), o mocnym i nieprzezwyciężonym charakterze jak skały otaczającego go Calcagnolo. Przez około 24 lata był pierwszym zastępcą burmistrza gminy Campodolcino. Lorenzo Guanella miał taką wizję, że nie było nikogo lepszego od niego. Zawsze wypowiadał się jako ostatni i ostatnie słowo należało do niego – nawet w porównaniu z władzami powiatowymi czy wojewódzkimi – bo wiedział, że jest pewny i słuszny w swoich poglądach i propozycjach. Nie trzeba dodawać, że w swojej dwunastoosobowej rodzinie był jak kapłan i król, bo czytał, że tak powiem, w sercach wszystkich i chciał, aby wzrastali w cnocie, posłuszeństwie i pracy”.
Obraz ojca, niewątpliwie pełnego podziwu, opisanego z trzeźwością i miłością: człowieka pełnego wigoru, któremu autorytet burmistrza jeszcze bardziej uwydatnił jego rolę „szefa” w rodzinie.
Tę osobowość, tak bogatą, wręcz przebogatą w swój skład cech i charakterów, można porównać do cennej perły o wielu refleksach, różnorodnej, z wyraźnie rozpoznawalnymi smugami, a wszystko to połączone w podstawową właściwość – „siłę” – która, jak powiedział kamienia, należy go nazwać „zwartą twardością”, co jest powodem oporu i solidności w jego pięknie.
W ten sposób poczucie odpowiedzialności dotyka jego sumienia. Czuje się przywódcą i przewodnikiem dużej rodziny. Sam Don Guanella dał tę wskazówkę pełną pięknej mądrości, w której widać ślady tego, co widział u Pa'Lorenza: «Przymknij oko na niewinne wybryki swoich dzieci, a nawet połowę drugiego. Ale wstrząśnijcie się, gdy zobaczycie, że ich niewinność jest zagrożona: w tej strasznej sytuacji wzywajcie na pomoc wszystkich świętych w niebie i wszystkich sprawiedliwych na ziemi”.
Problem Pa' Lorenzo polegał na tym, że w tych „strasznych sytuacjach” on także stawał się okropny, ale wieczorny różaniec przynosił spokój.
Tylko jedna rzecz rozjaśniała duszę jego dziecka: wiara. Co do tego, było jasne, proste, totalne. Włożył duszę w swoją wiarę. I on tym żył.
Jeszcze jedna uwaga: samopoświęcenie. Praca, wysiłek, pot! Częstotliwość i sposób, w jaki Założyciel opisuje trudy ojca w jego pełnym pasji oddaniu majątkowi swoich dzieci, jest imponująca, najwyraźniej przywołując znajome sceny z jego dziecięcych doświadczeń, kiedy widział Pa' Lorenzo, który wyjeżdżał w odległe miejsca lub chodził na pola pierwszego ranka z narzędziami na ramionach i pracował cały dzień, nie oszczędzając się aż do wieczora, kiedy wrócił do domu, spocony i obciążony wielkim koszem pełnym drewna i siana...
«Widzisz ojca, który cierpi głód i pragnienie, poci się i cierpi, a jednak gdy patrzy na swojego synka, uspokaja się». «Wyobraźcie sobie, że z obozu pracy przychodzi kilkoro dzieci ociekających potem. Wyobraź sobie, że po długiej podróży ukochany rodzic wychodzi z drugiego, wciąż zlany potem krwawym wysiłkiem poniesionym dla dobra swoich dzieci. Kiedy oni obejmują swego ojca, a rodzic swoje umiłowane młode, wierzę, że Bóg Ojciec... zatrzymuje na nich swoje pełne samozadowolenia spojrzenie i mówi do całego Nieba: Tak się miłują na samej ziemi; tak się miłuje ojciec i dzieci.”

Mamo Maria

W zupełnie innej barwie głosu matka Maria także ujawniła niezwykłe bogactwo duszy.
Pochodziła z Motty, kiedy w styczniu 1824 r. udała się do Fraciscio, a raczej do Gualdery w domu Guanella-Carafa. Urodziła się w Samolaco, na fortepianie, 28 grudnia 1806 r. jako syn Lorenza Bianchiego i Levi Marii. Nazywali ich „Białym Godènzem”.
Tak opisuje ją Don Pietro Tognini w swoich niepublikowanych artykułach: «Maria Bianchi była prawdziwym skarbem chrześcijańskiej matki, kobiety pracowitej, rozważnej, aktywnej i rozważnej w zarządzaniu rodziną. Słodka dusza o bardzo łagodnym usposobieniu, odpowiednio złagodziła surowość męża, który siłą autorytetu osiągnął to, co ona była w stanie osiągnąć siłą miłości.
Matka Maria była sercem rodziny. Najlepsze przymioty matki wyraziły się w Niej w pięknej syntezie: bardzo czułe serce, wierność Słowu Bożemu, które jest jak drugie macierzyństwo, które uszlachetnia i dopełnia macierzyństwo po prostu ludzkie, mądrość w wynajdywaniu zawsze nowych równowag dla dużych i różnorodnej rodziny, tak „proroczej”, gdyby był w stanie wyrazić dwóch świętych.
Mówiono miłe rzeczy o matce Marii, zarówno w domu Guanelli, jak i na zewnątrz. Świadkowie zgodnie wyśpiewują najwyższą pochwałę tej pokornej kobiety.
„Matka szczególnie wyróżniała się swoją pobożnością” – oświadczył przed sędziami kanonik Gian Battista Trussoni podczas procesów beatyfikacyjnych Założyciela.
Dlatego też dwie kuzynki Levi, obie sąsiadki rodziny Guanella, znały ją dobrze z codziennych kontaktów i tak o niej mówiły: «Jej matka: święta kobieta, choćby tylko na nią spojrzeć». „Ks. Luigi, jak zauważa Lucia Levi z piękną wrażliwością, był dobry w stosunku do swoich rodziców i do wszystkich: szczególnie chwalono jego matkę, jako tę, która najbardziej na Was czekała”. I inny wieśniak Curti Rocco: «Oboje charakteryzują się dobrym postępowaniem, ale szczególnie Matka, bardzo podziwiana za jej cierpliwość i inne dobre cechy».
Następnie następuje świadectwo najbardziej świadome, świadectwo Założyciela, które nawiązuje do tego, co powiedział o swoim ojcu.
«Ciężar władzy ojca Lorenza nad dziećmi, opatrznościowo, został równoważony przez ich matkę, Marię Bianchi, kobietę pełną energii i słodyczy manier, tak że w rodzinie była prawdziwym skarbem Opatrzności. Wychował dwanaścioro dzieci, a mimo to zawsze był pierwszym odpowiedzialnym za dom i pracę na wsi.
W jednej z tych uprzywilejowanych chwil szczególnego zaufania Don Luigi, już dorosły i założyciel, wspominał swoich rodziców jako „słodkie i serdeczne wspomnienie – zaświadcza Don Martino Cugnasca – jak można było wywnioskować ze sposobu i wzruszenia, jakie czasami sięgnął łez”.
Posiadał i ofiarowywał żarliwą, konkretną wiarę, zanurzoną w codzienności; bez wątpienia to wiara stanowiła interpretację, „odczytanie” istnienia. Zobacz, jak Don Guanella opisuje tragedię Tartano, kiedy nagle wybuchła powódź, wciągając w swoje wiry zbocze góry z domami i ofiarami. Ostatnie słowa matki, która widziała śmierć swoich córek, brzmią: «Żegnaj! Do widzenia! Do zobaczenia ponownie w niebie.” Wydaje mi się, że widzę w tym odzwierciedlenie wiary matki Marii: tymi oczami spoglądano na rytm życia.
Nieustannie objawia się także Jego czułość, przez co akcja wychowawcza nabiera piętna uczucia, wewnętrzności. Rozwinęła się umiejętność kochania. O władze serca zabiegała Mama Maria, preferując podążanie ścieżkami słodyczy, a przede wszystkim pedagogikę przykładu. Poprzedzała, tak jak pasterka poprzedza stado, uważnie prowadząc i przywołując owce, które na chwilę mają tendencję do błąkania się.
Cierpliwa słodycz, rozświetlona wiarą tak mocno przez nią wyznawaną, w końcu zalała czułością nawet stanowisko o. Lorenza. W sumieniu Luigino musiała pojawić się szczególna łaska integracji: Duch Pański musiał go skłonić do spojrzenia na pracę wychowawczą rodziców jako na rozdzieloną w różnych rolach, z których niektóre należały do ​​kompetencji ojca, inne zaś do kompetencji matki; obaj jednak byli „wielkimi patriarchami w oczach Boga”, uczestnicząc w ojcostwie Boga: „Wasza pierwsza cześć, o rodzice, zaczyna się od chwili, gdy Pan wybrał was do tego stanu; zaczyna się od wieczności, bo od wieków wiecznych Pan myślał o stworzeniu ciebie... Tak jak Pan jest ojcem wszechświata, bo stworzył wszystko w niebie i na ziemi oraz rządzi i rządzi; w ten sposób w pewien sposób uczestniczycie w tym Bożym ojcostwie”.

(z Czasy i życie Don Guanelli. Badania biograficzne, Eseje historyczne 2, Nuove Frontiere Editrice, Rzym 1990, s. 46 i nast.).

Czytaj 1977 czasy Ostatnia modyfikacja w środę, 05 lutego 2014 15:19

Zostaw komentarz

Upewnij się, że podasz wszystkie wymagane informacje, oznaczone gwiazdką (*). Kod HTML jest niedozwolony.