it IT af AF ar AR hy HY zh-CN ZH-CN en EN tl TL fr FR de DE iw IW ja JA pl PL pt PT ro RO ru RU es ES sw SW

Idealna „pielgrzymka” sto lat po śmierci św. Ludwika

autorstwa Don Nino Minettiego

Kilka miesięcy temu rozpoczęliśmy rok jubileuszowy z okazji setnej rocznicy wejścia do nieba naszego świętego Założyciela, Ks. Luigiego Guanelli. W tej sytuacji należy się zatrzymać, sięgnąć do wspomnień i ponownie wysłuchać z wrażliwością Ks. Guaneli jęków współczesnych ubogich. 
Z posiadanych przez nas „dokumentów” wynika, że ​​śmierć Księdza Luigiego jest od razu stawiana pod znakiem wielkości tego człowieka i zmarłego księdza.
Jego odważne, pogodne życie jest celebrowane, pomimo oznak przeciwnych. Podziwiamy egzystencję całkowicie uregulowaną rytmami proponowanymi przez Boga. Mierzymy wewnętrzny wymiar kapłana, który od młodzieńczych lat potrafił zastanawiać się i obserwować siebie, ale jednocześnie poświęcił uwagę i miłość czasowi, w którym żył. oraz na ludzi, których system społeczny przekształcił w ludzkie „odpady”, otwierając się bez uprzedzeń na tę nowoczesność, która może im przynieść korzyści aż do ich odkupienia.
Jednak idealnym komentarzem do jego straty są wypowiedzi jego braci i sióstr, zwłaszcza bezpośrednich następców.
Dla Dona Mazzucchiego śmierć ujawniła co najmniej dwie rzeczy: uwydatniła, w niemal namacalnej formie, stopień szacunku i uczucia, jakim ludzie darzyli Don Luigiego, a jednocześnie przypieczętowała jego tożsamość. Nie żyje „Człowiek miłości”.
«Wtedy zdano sobie sprawę, jak bardzo kochaliśmy Don Luigiego – Człowieka Miłości, ponieważ smutna zasłona głębokiego smutku zdawała się okrywać miasto (Como), a katastrofalne wydarzenie było przedmiotem powszechnej żałoby i żalu łzy” (La Divina Provvidenza, 11 (1915) 189).
Służebnicom Miłosierdzia i Córkom Santa Maria della Provvidenza trudno było oderwać się od tej trumny. Wydawało się, że nie chcą pozbawiać się ostatnich, wymownych przesłań i zaleceń, jakie ojciec i nauczyciel mogli im przekazać cichym językiem śmierci.
«Przechodzili milczący z bólu przed drogim i błogosławionym ciałem, które mimo to przemawiało ze wzruszającą wymową miłości; poświęcili czas na utrwalenie jego rysów, aby je wydrukować, pamiętając o naukach i cnotach, których był tak mądrym i dobrym mistrzem, w ich własnej duszy; ponownie ucałowali te święte dłonie, to anielskie czoło, pozostawiając zjednoczone z nim serca, gdy się od niego oddzielali. I powiedzieli hojny fiat.” To znaczy, przyznali, że pałeczka przeszła w ich ręce i że od tego momentu do nich należało kontynuowanie wielkiej przygody miłosierdzia, którą rozpoczął Ks. Luigi, nie odrywając nigdy wzroku od jego ewangelicznej wizji, od jego styl, jego praktyczność i jednocześnie nowoczesność.
Nawet dla Don Bacciariniego śmierć Założyciela stała się podwójnym wywyższeniem. Sława jego świętości rozeszła się szeroko i „nawet imię Sług Miłosierdzia wyszło z cienia na światło południa” (List do Sług Miłości, 27 listopada 1915). Co więcej, według Don Bacciariniego, śmierć ks. Guanelli miała także niezwykły skutek, ponieważ jego ciągła obecność została odebrana w bardzo szczególny sposób, tak jakby nadal żył i działał w domach, wśród gości i wśród zakonników. Don Bacciarini zauważył to dokładnie rok po śmierci Don Luigiego i jako jego następca, który w związku z tym dokładnie sprawdził sytuację.
«Minął rok... a jednak całe skromne życie „Providenzy” (z rodu Como, dla którego dobroczyńców było przeznaczone to pismo) wciąż toczyło się wokół Niego... Jego imię jest zawsze na ustach wszystkich nas, jak za dni Jego błogosławionego życia i nie tylko. Don Luigi jest duszą rozmowy, podobnie jak temat medytacji... W każdym przypadku pierwsza myśl jest zawsze o Nim... (jak również) w potrzebach i niepokojach... Zaprawdę: Jego zniknięcie jest czymś więcej pozorne niż rzeczywiste” (La Divina Providence, 10-11 (1916) 105-106; por. List do Sług Miłosierdzia, 26 października 1916).
Antologia wezwań, jakie Ks. Bacciarini kieruje w tym okresie do Założyciela, myśląc lub pisząc o Nim, z pewnością wyrasta z tej namacalnej zażyłości i bliskości. Wzywa go i wzywa:
«Święty przełożony, mężu Boży, nasz słodki przewodnik, kochany wspólny ojciec, umiłowany ojciec, święty założyciel, nasz najukochańszy ojciec, dobroczyńca i niezapomniany ojciec, słodki przyjaciel świętego ołtarza, drogi i święty nasz ojciec». «Niech nasze myśli codziennie wędrują ku Niemu i mówią do Niego: «Ojcze, niech wyschnie nasza prawa ręka, niech nasz język przylgnie do podniebienia, niech nasze serce przestanie bić, zanim oderwiemy się od Twojego ducha, zanim zburzymy konstrukcję swojej pracy, zanim zasmucisz serce życiem mniej godnym” (List do Sług Miłosierdzia, 27 listopada 1915; por. Ps 137, 5f).
Wreszcie nie sposób pominąć bogactwa wezwań, jakie Don Bacciarini kieruje do swoich braci, gdy wspomina ich śmierć:
„Niech ciągła i niezawodna obecność Ojca wśród Jego dzieci zawsze Was pociesza. Zwracajcie się do Niego w swoich smutkach, rozmawiajcie z Nim o swoich troskach, wznosijcie ku Niemu wzrok w każdej potrzebie, w każdej niepewności, w każdym nieszczęściu, a Don Luigi zawsze będzie hojny, pocieszając i ojcowsko pomagając. Mając zawsze przed oczyma kochany obraz Księdza Alojzego, w dalszym ciągu promujemy dzieła, które nam pozostawił jako cenne dziedzictwo i z każdym dniem coraz bardziej wzrastamy w jego duchu, ceniąc jego przykłady ubóstwa, pokory, miłosierdzia, poświęcenia, niestrudzonej modlitwę” (List do Sług Miłosierdzia, 22 października 1916).
Dziś, sto lat później, żadne z tych zaleceń się nie zestarzało. Pozwólcie, że je powtórzę, dodając jedno, które uważam za klucz do utrzymania nas przy życiu w ślad za Założycielem. 
Wróćmy do miłosierdzia miłosiernego, do strategii, jakich On chciał. 
Pierwsza: wyjście z siebie, szukanie dobra innych, otwarcie, oddanie siebie, przyjęcie, wejście w dialog i komunię ze wszystkimi. Po drugie: wybór przedmieść.
Po bliższym przyjrzeniu się, jeszcze zanim papież Franciszek nam o tym przypomniał, wymiary te znajdowały się już w akcie urodzenia Zgromadzenia. Istniejemy dla daru z siebie w misji, właśnie dla miłości. Zmuszanie? Tak historyk, który od jakiegoś czasu studiuje nasze dokumenty, czyta nasze pochodzenie:
«Don Guanella ma metodę przedmieść. Trzyma swoje prace z dala od placów centralnych i to nie tylko dlatego, że brakuje mu środków. Jej domy znajdują się w małych miasteczkach, z dala od głównych dróg, w miejscach przez większość ignorowanych. W większych miastach, od Como po Mediolan, znajdują się one na obrzeżach tkanki miejskiej, na przedmieściach, a nawet poza nimi, jak to ma miejsce w Rzymie w przypadku rolniczej kolonii Monte Mario. Będąc peryferyjnym, Don Guanella wybrał chrześcijańską uniwersalność. Ci, którzy są w centrum, stanowią w wielkim świecie niewielką mniejszość. Większą część świata wyznaczają niezliczone przedmieścia, liczna ludność Galilei, to, co psalmy nazywają skrajnymi granicami, odległymi wyspami, odległymi morzami, progami Wschodu i Zachodu. To tutaj Bóg objawia się i daje nadzieję, a nie wśród tych, którzy lubią być w centrum” (Roberto Morozzo Della Rocca, Ks. Guanella, obywatel świata. Rzym-Montecitorio, 12 września 2011).