autorstwa Ottavio De Bertolisa
15/* Przykazania: dziesięć słów, aby pozostać wolnymi. Nie kradnij
Kontynuujmy naszą refleksję nad dziesięcioma słowami, które czynią nas wolnymi. Siódme przykazanie mówi: „nie kradnij” i dzięki temu każdy z nas czuje się zwolniony z jakiejkolwiek winy. Tak naprawdę nikt z nas nigdy nie rabował banku ani nie okradał starszych kobiet w autobusie. Ale jasne jest, że przykazanie, a raczej słowo, ma znacznie bardziej znaczące znaczenie.
Przede wszystkim chcę zauważyć, że mówi się na ten temat stosunkowo niewiele. Istotnie, podczas gdy szóste przykazanie, dotyczące czystości, uważane jest za naprawdę obowiązujące, za rodzaj bzdury, od której zależy, czy ktoś będzie w stanie łaski, czy też nie, o tyle siódme jest zupełnie pomijane, jak gdyby Panu się to nie podobało. cnoty „publiczne”, ale tylko „prywatne”.
I nie mówię tu o kradzieżach czy defraudacjach dokonywanych przez polityków: nie interesują mnie one, bo chcę rozmawiać z normalnymi ludźmi, takimi jak my. W rzeczywistości „niekradzież” dotyczy właśnie naszej relacji z innymi poprzez to szczególne zapośredniczenie, jakim są rzeczy, czyli dobra tego świata (pieniądze, ale także realne przedmioty), i dlatego mówiłem o cnocie „publicznej”. Powinno być jasne, że płacenie podatków nie jest opcjonalne, tak samo jak uczciwe przygotowanie faktury czy sprawne wypełnienie zeznania podatkowego czy ksiąg rachunkowych: jednak w rzeczywistości tak nie jest i faktem jest, że te rzeczy są odczuwalne należą bardziej do naszej relacji z państwem niż z Panem. Ale Jezus chciał też oddać hołd Cezarowi, za niego i za Piotra, i stwierdził, że to, co należy do Cezara, należy oddać Cezarowi, a co należy do Boga, w rzeczywistości, płacąc podatki i wypełniając nasze obowiązki fiskalne przyczyniać się do dobra wspólnego, czyli dobra wszystkich, i jest to poważne zadanie, od którego nie możemy arbitralnie uciec. Uregulowanie relacji z ludźmi, którzy dla nas pracują, jest obowiązkiem moralnym: w ten sposób pomagamy ludziom wydostać się z kruchych relacji i zbudować pewniejszą przyszłość. Jest oczywiste, że praca nierejestrowana jest formą wyzysku silniejszego nad słabszego: ten ostatni, ze względu na swoją słabość, będzie zmuszony się zgodzić, ale pozostanie w niższości. Znaczenie słowa „nie kradnij” jest zatem takie, aby nie odbierać biednemu (czyli komuś, kto ma mniej środków niż ja) możliwości prowadzenia bardziej stabilnego życia, mniej narażonego na ryzyko, ostatecznie bardziej godnego mężczyzny . Z drugiej strony, czy zaakceptowalibyśmy, że sami lub nasze dzieci doświadczamy pewnych sytuacji szantażu? Pamiętam bardzo delikatnego księdza, osobę świętą, gdy byłem studentem w Padwie. Któregoś dnia na mszy sam powiedział: „Ile każemy studentom naszego miasta płacić czynsz?”. Komentował słowa Jezusa: „Odejdźcie ode mnie, przeklęci, bo byłem głodny, a nie daliście mi jeść”, w następujący sposób. Zatem wykorzystywanie de facto słabości danej osoby jest po prostu kradzieżą. To nie do pomyślenia, aby łóżko w mieście kosztowało tyle, ile zwykle kosztuje: jasne jest, że zwykle jesteśmy złodziejami. Tak więc w tym samym sensie pamiętam, że będąc kapelanem w parafii, zdarzyło mi się widzieć szafy, czy pod schodami, w których bogaci i „pobożni” pracodawcy umieszczali opiekunów i odźwiernych: przyjąć to dla Naszych dzieci?
Widzimy zatem, że „niekraść” nie dotyczy tylko tych, których zwykliśmy uważać za złodziei: czasami, jak mówi przysłowie, wszyscy jesteśmy gotowi stać się jednością. Jednak Pismo mówi, aby nie nękać pracowników, zwracać otrzymane zastawy, dawać pracownikom odpowiednią płacę lub wynagrodzenie, nie wykorzystywać kogoś ze względu na jego biedność.
Ogólnie rzecz biorąc, siódme przykazanie otwiera nas na rozważania bardzo praktyczne: jakie znaczenie ma miłość w moim życiu? Przez wiele lat nie słyszałem, żeby ktoś wyznał, że nie oddał ubogim równowartości jednego dnia urlopu. Nie twierdzę oczywiście, że nie powinniśmy jechać na wakacje, ale gdybyśmy zamiast jechać na tydzień czy dwa, pojechalibyśmy o jeden dzień mniej i pamiętaliśmy o biednych, czy myślisz, że Pan nie pobłogosławiłby tej rodziny? ? Tak niewiele potrzeba, aby otrzymać Boże błogosławieństwo: oczywiście nie dlatego, że je kupujemy, ale dlatego, że Bóg współczuje tym, którzy współczują. A współczucie widać po rzeczach, po pieniądzach, po tym, jak je wydajemy i komu je dajemy, kogo pamiętamy, a kogo nie. Dobro, którego nie zrobiliśmy, ponieważ wpadliśmy w pułapkę naszego egoizmu, jest kradzieżą, której się dopuściliśmy.