Matki Anny Marii Cánopi osb
Nic w naszym życiu nie dzieje się przez przypadek. Dla każdego z nas istnieje plan Boży, który On sam realizuje, organizując środki i sprzyjające okoliczności, wymagając z naszej strony uległości, swobodnego przylgnięcia – przez wiarę – do Jego woli.
To tłumaczy fakt, że rodzice – mimo trudności ekonomicznych – nakazali mi kontynuować naukę, a moi bracia i siostry, nie mniej utalentowani intelektualnie ode mnie, wkrótce zostali wysłani do pracy. Być może był też powód mojej wątłej budowy ciała. Jednak dla wszystkich członków rodziny było to w porządku i bez cienia zazdrości byli zadowoleni z tego, czego się dla nich nauczyłem.
Lata studiów przeżyłem jako ciągły i pewny exodus.
Do gimnazjum musiałem podróżować przez trzy lata, częściowo pieszo, częściowo autobusem, aby dotrzeć do większego miasta, w którym znajdowała się szkoła. Do szkoły średniej trzeba było jechać do miasta i przebywać tam od poniedziałku do soboty; to samo dotyczy uniwersytetu.
Nigdy nie czułem miasta moich rozmiarów. Ukształtowany przez moje rodzinne środowisko i dzieciństwo – zielone wzgórza, ogromne przestrzenie błękitnego nieba w ciągu dnia i pełne gwiazd w nocy – nigdy nie wiedziałem, jak przyzwyczaić się do wysokich budynków, zatłoczonych ulic, ruchu ulicznego i odgłosy środowiska miejskiego. Dlatego spontanicznie szukałem schronienia w ciszy kościołów; Mogłem się tam poczuć jak w domu. Dlatego też, gdy moi koledzy z klasy próbowali włączyć mnie w niektóre swoje inicjatywy związane z spędzaniem wolnego czasu, mimo że byłam towarzyska i otwarta na przyjaźń, wolałam nie brać w tym udziału i spędzać wolny czas na czytaniu i modlitwie.
Co więcej, mając już w sercu pragnienie życia konsekrowanego, unikałam możliwości poszukiwania przez młodych ludzi, mówiąc, że jestem już zajęta. I wszyscy zastanawiali się, zdumieni, kim był tajemniczy faworyt „Książę z bajki”! Któregoś dnia jeden z nich, trochę zirytowany, napisał do mnie dużymi literami: Cave fumum, pete arrostum! Aluzja była jasna, ale on nie wiedział, że mój „Książę” to nic innego jak dym!
Ponieważ uwielbiałem także czytać i pisać poezję, cisza i samotność były mi bliskie. To moi nauczyciele literatury i filozofii odkryli ten mój dar i nadali mu wagę. Zaproponowali mi także udział w dwóch konkursach literackich: poetyckim i literackim dla dzieci. Pierwsza książeczka – Łzy w słońcu – zebrała wiersze z jego młodości i została doceniona „za muzykalność wiersza i bogactwo uczuć”. Druga książeczka – Zabiliśmy jaskółkę – została wyróżniona jako jedna z pierwszych ze względu na świeżość opowieści, całkowicie przenikniętej religijnym sensem życia. Myślę, że te nagrody zostały przyznane bardziej w ramach zachęty niż czegokolwiek innego, biorąc pod uwagę mój młody wiek. Była to jednak okazja do mojego pierwszego zetknięcia ze światem kultury i sztuki, z którego jednak natychmiast się wycofałam, napotkawszy aspekty niejednoznaczności, przede wszystkim ryzyko pisania literatury po to, aby zadomowić się wśród mężczyzn, a nie być służbie Bogu, z całą pokorą.
Aby nie obciążać rodziny, w ostatnich latach studiów uczyłam też trochę w prywatnym gimnazjum, a po uzyskaniu dyplomu pracownika socjalnego przed rozpoczęciem studiów na uniwersytecie poświęciłam się także ośrodkowi opieki nad dziećmi.
Jest rzeczą oczywistą, że ze względu na szczególną sytuację, w jakiej się znalazłem, nie mogłem czuć się tylko studentem, ale już odpowiedzialnym za służbę oświatową i społeczną.
Jednak, gdy teraz o tym myślę, zdumiewam się, jak udało mi się – choć naiwny i niedoświadczony – wejść w świat moralnej nędzy, niemal zawsze kojarzonej z ubóstwem materialnym, nie ponosząc przy tym żadnych szkodliwych konsekwencji.
To nie „zboczone” dzieci, które widziałem, martwiły mnie, ale złe nawyki dorosłych, które zwykle mieli za sobą. Pewnego dnia chłopiec zwolniony z Zakładu Poprawczego San Vittore w Mediolanie za dobre zachowanie, płacząc, błagał mnie, abym pozwolił mu wrócić do więzienia, bo nie wiedział, dokąd wyjść... Jego matka była prostytutką, a ojciec alkoholik.
Czasem zdarzali się tacy, którzy wykorzystywali moje naiwne zaufanie; dlatego też, chociaż pozbawiałem się tego, co było konieczne, aby zapewnić żywność tym, którzy twierdzili, że są głodni, później dowiedziałem się, że wydał te pieniądze, aby zaspokoić swoje wady. Jednak wszyscy ci ludzie wzbudzili we mnie ogromne współczucie, a ponieważ zdałam sobie sprawę, że przede wszystkim potrzebują zbawienia, poczułam coraz większą motywację nie tyle do zrobienia dla nich czegoś materialnego, ale raczej do oddania się poprzez wylanie się na modlitwie i przyłączenie się do w odkupieńczej ofierze Jezusa, który jako jedyny może odnowić człowieka wewnętrznie.
Chcąc nie zwlekać dłużej z decyzją o życiu klauzurowym, przyspieszyłem dyskusję nad moją pracą dyplomową: Poetyka, a zwłaszcza symbol światła w De consolatione philosophiæ Severina Boecjusza. Ten chrześcijański filozof (V-VI w.), ofiara władzy politycznej, z ciemności więzienia, w którym poniósł śmierć, pozostawił ludziom wszystkich czasów przesłanie wzniosłej mądrości. Bardzo podobało mi się odwiedzanie jego urny w krypcie San Pietro w Ciel d'Oro w Pawii i czytanie poruszających wersetów poświęconych mu przez Dantego w Boskiej Komedii: «Ciało, z którego ona [dusza] została wyrzucona, leży / w dole Cieldauro; i z męczeństwa/ i z wygnania doszła do tego pokoju” (Par X, 127-29). Poczułam otaczający mnie zapał wiary i miłości, który napełniał mnie odwagą do podejmowania coraz hojniejszych wyborów.
Pamiętam, że z okazji ukończenia studiów na Katolickim Uniwersytecie Najświętszego Serca w Mediolanie złożyli antymodernistyczną przysięgę i wyznanie wiary. Wypowiadając tę formułę z ręką na Ewangelii, odczuwałem głębokie wzruszenie. To bardzo różniło się od faszystowskiej przysięgi składanej w szkole podczas drugiej wojny światowej! Teraz chodziło o wyznawanie absolutnej wierności Panu Jezusowi Chrystusowi, aby szerzyć autentycznie chrześcijańską kulturę, przede wszystkim poprzez ucieleśnienie jej w życiu.
I teraz stało się dla mnie jasne, że wcielanie w życie kultury ewangelicznej oznaczało dla mnie pozostawienie wszystkiego, nawet siebie samego, aby oddać się Panu i na wzór Dziewicy Maryi być wyłącznie na Jego służbę dla Jego tajemnicze i urocze plany.