Telefon Mateusza
Matki Anny Marii Cánopi
„Nie jesteście już obcymi ani gośćmi, ale jesteście współobywatelami świętych i domownikami Boga, zbudowani na fundamencie apostołów i proroków, którego kamieniem węgielnym jest sam Chrystus Jezus” (Ef 2,19-20). Pan chciał zbudować swój Kościół z wybranych przez siebie kamieni, przez Niego wygładzonych, umieszczonych przez Niego we właściwym miejscu w wielkiej budowli.
Jednym z takich kamieni jest ewangelista Mateusz. Na zakończenie Jubileuszu Miłosierdzia pragniemy zwrócić na Niego naszą uwagę, jak gdyby odnajdując w Nim syntezę drogi łaski przebytej w tym Roku, ikonę, którą warto zachować w sercu, abyśmy „z zapałem podejmowali misjonarską drogi”, które po przekroczeniu Drzwi Świętych otworzyły się przed nami, aby „nieść wszystkim radość Ewangelii, miłosierdzie i przebaczenie Boże” (Papież Franciszek, 8 grudnia 2015 r.). W napisanej przez siebie Ewangelii Mateusz fotografuje siebie w najważniejszym momencie swojego życia; migawka o dużej intensywności. Idąc drogą, Jezus „ujrzał człowieka imieniem Mateusz, siedzącego w komorze celnej, i rzekł do niego: «Pójdź za mną». On wstał i poszedł za nim” (w. 9).
Ulotna chwila staje się dla Matteo decydującą godziną, ponieważ nie pozwala, aby „sprzyjający moment” umknął. Św. Benedykt w swojej Regule zaleca, aby zawsze od razu czynić to, co pożyteczne na wieczność, to znaczy nie tracić żadnej chwili życia, gdyż w każdej z nich kryje się tajemnica łaski. Trzeba być czujnym, żeby móc to uchwycić. „Każdy z nas – mówi św. Paweł – otrzymał łaskę według miary daru Chrystusowego” (Ef 4,7). Mateusz hojnie odpowiedział na otrzymaną łaskę. Siedząc przy ladzie podatkowej, pobierał podatki od ludu w imieniu najeżdżającego Cesarstwa Rzymskiego. Z tego powodu był znienawidzony przez ludzi, którzy uważali go zarówno za zdrajcę – w tym sensie, że współpracował z obcym mocarstwem – jak i złodzieja, gdyż starał się zyskać osobiście, oszukując bez skrupułów, prosząc o więcej, niż się należy, jak się przystoi. łatwo kusić, aby to zrobić, gdy można zarządzać pieniędzmi bez nadzoru. Kiedy był całkowicie zajęty swoją „pracą” i myślał tylko o własnym zysku, Jezus przeszedł obok niego i zawołał: „Pójdź za Mną!”. Nie mówi już ani słowa, ale to jedno słowo – które znajdujemy w Ewangelii przy innych okazjach – ma potężną moc. Kiedy Jezus to wypowiada, towarzyszy temu intensywne spojrzenie, spojrzenie miłości.
Dobrze to ujął Beda Czcigodny: „Spojrzał na niego z uczuciem miłości i wybrał go”. Siła „Podążaj za mną!” wszystko to tkwi w miłości, z jaką zostało to wypowiedziane: tylko dlatego, że pociąga go większa miłość, Mateusz potrafi porzucić swoją pierwszą miłość – urząd skarbowy – i zacząć naśladować Jezusa, który „podąża za mną” swoją siłą miłości , powtarza się w historii Kościoła w najbardziej nieoczekiwany sposób. Jak wiemy, papież Franciszek uczynił ze słów Bedy Czcigodnego swoje własne motto i wielokrotnie przywoływał decydujące wydarzenie: «Przychodzi mi na myśl spowiednik, którego spotkałem w mojej parafii 21 września 1953 r., w dniu, w którym Kościół wspomina św. Mateusza apostoł i ewangelista. Miałem 17 lat. Kiedy się do niego spowiadałam, poczułam się przywitana przez miłosierdzie Boże, on sprawił, że odczułam miłosierdzie Boże, to miserando atque eligendo, wyrażenie, którego wtedy nie znałam, a które później przyjęłam za swoją dewizę biskupią. Znalazłem to później w homiliach angielskiego mnicha, św. Bedy Czcigodnego, który opisując powołanie Mateusza pisze: „Jezus ujrzał celnika i ponieważ patrzył na niego z miłością i wybrał go, powiedział do mu: „Pójdź za mną”» (Imię Boga to miłosierdzie, Piemme). A Matteo zostawił tam wszystko. Taki jest zawsze wymóg wezwania Pana: „Zostaw wszystko i chodź ze mną!”.
A wezwanie odnawia się każdego ranka: każdego dnia musimy umieć oderwać się od tego, co skłania nas do wycofywania się przed wymaganiami Ewangelii i mocno związać się z Jezusem, który prowadzi nas naprzód, zawsze dalej w darze z siebie. Imię „Mateusz” w rzeczywistości oznacza „dar Boży”: Mateusz otrzymał od Jezusa zupełnie nieoczekiwany dar powołania do pójścia za Nim. Natychmiast wstał i poszedł za nim. I był to najbardziej dochodowy interes w jego życiu, najwspanialszy „zysk”: stracić trochę pieniędzy, aby zyskać Chrystusa, Skarb, Życie. W zamian za ten dar stał się darem, oddał się całkowicie Jezusowi, chciał należeć jedynie do Niego. Powołując swoich uczniów, Jezus nie czynił żadnego rozróżnienia, nie szukał ich wśród uczonych w Prawie, uczonych w Piśmie czy faryzeuszy. Nie, powołał tych, których spotkał na ulicy, wybrał tych, których inni z pewnością by odrzucili, a którzy byli wręcz pogardzani, uważani za złodziei, grzeszników. Czyniąc to, pokazał nam, że zwyczaj dzielenia ludzi na kategorie i klasy społeczne nie ma żadnego znaczenia ani wartości: wartość człowieka polega na tym, że jest na obraz i podobieństwo Boga, przynależy do Pana i jego lojalność wobec tego członkostwa. Sam Jezus stał się człowiekiem, stał się ubogim, stał się sługą, uniżył się i ogołocił, aż do tego stopnia, że poświęcił swoje życie na krzyżu dla zbawienia wszystkich.
Każdy może rozpoznać, jak wspaniałomyślny był Pan z nim i jak wspaniałomyślny jest zawsze, każdego dnia, w wyborze, przyciąganiu, prowadzeniu, przebaczaniu i litowaniu się, ponieważ my, istoty słabe i ograniczone, zawsze jesteśmy skłonni popełniać błędy, nawracać się, cofać słowa. Ale Jezus nadal patrzy na nas z miłością, aby nas wybrać, zaprosić nas do naśladowania, powołać nas do swojej służby, przemieniając nas. Każdego dnia pojawia się nowe wezwanie i odpowiedź musi być natychmiastowa, taka jak ta udzielona przez Matteo, niezależnie od naszej sytuacji, przy jakimkolwiek stanowisku podatkowym, przy którym siedzimy, być może wygodnie. Powołany Mateusz natychmiast podąża za Jezusem z sercem pełnym radości, czego dowodem jest uczta, którą wydaje Mistrzowi, zapraszając wszystkich swoich przyjaciół, grzeszników takich jak on.
I w ten sposób zaczyna być zwiastunem Ewangelii, dobrej nowiny o zbawieniu. Otrzymał jednak możliwość nie tylko naśladowania Jezusa jako apostoła, ale także przekazywania Ewangelii na piśmie. Kto mógł pomyśleć, że ten człowiek całkowicie zajęty posługiwaniem się pieniędzmi otrzyma od Boga bardzo ważne zadanie głoszenia ubogim i pokornym Ewangelii Błogosławieństw? Zaprawdę słowo Pana czyni wszystko nowym! To „Pójdź za mną!” którą Mateusz wysłuchał i na którą się zgodził, przemieniło go z człowieka przekupnego, szukającego rzeczy tego świata, w człowieka duchowego, całkowicie oddanego królestwu niebieskiemu, całkowicie oddanego innym. Mateusz był spragniony pieniędzy i ciężko pracował, aby je gromadzić, a kiedy spotkał Jezusa, sam stał się ofiarą i darem.
Rzeczywiście Jezus nie powołuje nikogo tylko dla siebie, aby otrzymać dobro tylko dla własnej korzyści. Kiedy kogoś powołuje, czyni go dobrem dla wszystkich, chlebem powszednim łamanym z powodu głodu wielu. Ojcze nasz, który jesteś w niebie i zawsze z miłością podążasz naszą drogą na tej ziemi, daj nam światło Twojego Ducha, abyśmy zrozumieli Twój plan wobec nas. Matteo mógł być bogatym człowiekiem, ale w rzeczywistości byłby nieszczęśliwy; powołani przez Jezusa i poszli za Nim, stało się to dobre także dla nas dzisiaj: i my, czytając i czytając Świętą Ewangelię, poczujmy pociąg do pójścia w ślady Jezusa i głoszenia jej aż po krańce ziemi.